Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CCCLXXV - Lekcja fizyki?

77 950  
335   21  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś o rozwałce w Japonii, policjantach, co kupowali w pewnym sklepie, kurierskich kalamburach i odważnej poimprezowej decyzji.

NA SZKOLENIU W JAPONII


Mieliśmy w robocie gościa, inżyniera (nazwijmy go P). Zawsze był tak wyluzowany i uchachany, że czasami podejrzewałem, że przed robotą koką pudruje sobie nosek.
Popracował trochę, po czym z większą grupą chłopaków się zwolnił i przeszli do Boscha.
W onym Boschu okazało się, że coś tam się pozmieniało i trochę przestali ich potrzebować, ale żeby nie robić ich w ch*ja wysłali chłopaków na dłuższe szkolenie do Kraju Kwitnącej Wiśni. Tam każdy dostał małe mieszkanko, coby miał gdzie strudzoną głowę złożyć.
P miał w swoim mieszkanku jeden feler - zaczepiał o wystającą klepkę w parkiecie. Postanowił więc temu zaradzić w najprostszy sposób i klepkę wyrwał.
Czas szkolenia dobiegł końca, odbyła się więc pożegnalna impreza - u P ofkorz. Oczywiście, żeby zostawić dobre wspomnienia o Polakach zrobiono straszliwą rozpierduchę w stylu studenckim, rozbito lustro na ścianie itp., po czym z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku wrócono do Polski.
Jakiś czas później P dostał maila od Japończyków, podobno właściciel tego mieszkanka przyszedł na skargę. Nie chodziło o syf, lustro itp., ale o ową wyrwaną klepkę. Pan gospodarz musiał położyć nowy parkiet, co wycenił na ok. 3000 PLN. Japończycy honorowo zapłacili, teraz jednak zapytują, czy P zechce im oddać kasę. P znalazł na allegro taką klepkę w cenie złotych polskich trzech, po czym odesłał im linka z deklaracją, że może zapłacić te 3 PLN.
Japończycy postanowili wykazać dobrą wolę i napisali, że rozumieją, że jest to duża suma i zgodzą się na pokrycie połowy kosztów.
P odpisał "OK, to zapłacę 1,5"
Nie wiedzieć czemu nie przedłużono mu umowy.

by O_o

* * * * *

NA ZAKUPACH W NRD

Przypomniałem sobie urban legend z wyjazdów "na dowód" do enerde w latach 70. Dwie Ślązaczki kupują - sytuacja w Aldiku:
- "Ajn kilo pomidoren bitte".
Mina ekspedientki bezcenna.
- "Frida, pacz, łona nich fersztejen, powidz no jak się te pieruńskie tomaty po niemiecku nazywajom?

by m_niebieski

* * * * *

POLICJANCI NA ZAKUPACH


[Ch]op mój słynie z dosyć specyficznego poczucia humoru, które nie każdemu przypasuje. Razu pewnego poszedł wieczorem do sklepu, w kolejce przed nim stali [p]olicjanci i kupowali coś do jedzenia, więc jak to on - zaczął ich zagadywać, żartować itp. Gdy przyszła jego kolej, pani sprzedawczyni zauważyła, że mundurowi zapomnieli serka.. [Ch] stwierdził, że go dostarczy panom. Pobiegł do radiowozu i wywiązała się taka rozmowa:
[Ch] - Panowie, czekajcie!
[p] - Co jest?
[Ch] - Tak miło nam się rozmawiało, to jak kiedyś coś przeskrobię to przymrużycie na to oko?
[P] - A niby czemu?
[Ch] - No jak nie, to chociaż podwieźcie mnie 2 ulice, bo zimno jest.
[P] - Pan sobie chyba żartuje!?
[Ch] - A chcecie serek?
Podwieźli i jeszcze podziękowali.

by italianeczka

* * * * *

KURIERA KALAMBUROWE MYŚLENIE


W piątek rano prosiłem kuriera [K] o dostarczenie przesyłki pod wskazany adres. Dla ułatwienia mu życia podałem mój numer komórki wraz z dokładnym adresem i zaznaczeniem, że to jest budynek F.
[Ja] - Proszę dostarczyć całą przesyłkę na ul. XXX nr 7, budynek F.
[K] - Jaki budynek?
[Ja] - F jak FRYDERYK.
[K] - OK. Zapisałem.
Dziś jest poniedziałek. Przyjechałem na miejsce i pytam, czy nie ma dla mnie przesyłki. Nikt nic nie słyszał i nikt nic nie wie. Nadmieniam, że to bardzo ważna przesyłka i koniecznie muszę ją mieć na dzisiaj.
Wqrw mnie lekki wziął. Dzwonię do kuriera.
[Ja] - Dzień dobry. Ja dzwonię w sprawie przesyłki na ul. XXX nr 7 do budynku F. Po prostu jej tu nie ma.
[K] - Na 100% zawieziona w piątek i przekazana na portiernię.
[Ja] - Panie. Ja szukam po całej portierni, piwnicy i budynku i nie ma przesyłki.
[K] - Na 100% musi tam być. Już sprawdzam list.
Chwila ciszy...
[K] - Proszę pana. Przesyłka dostarczona jest pod wskazany adres.

Metodą dedukcji doszedłem do tego, że Fryderyk to pewnie Chopin.
No i przesyłka znalazła się w budynku C...

by netis

* * * * *

ZACHĘCIŁA

Syf w mieszkaniu, jak to zwykle bywa - nigdy nie ma czasu sprzątnąć. Dodatkowo mały remont i wszędzie pełno pyłu po wierceniu. Moja małżonka chciała to sprzątnąć, więc kazała mi to zrobić. Wszelkie protesty zostały zignorowane, dodatkowo groźby urazów sprawiły, że wziąłem się za odkurzanie. Za chwilę zagląda do mnie i pada taka wymiana zdań:
Żona: Odkurzasz?
Ja: No...
Żona: To ja zdejmę majtki...

Jakby nie mogła tak od razu.

by lukkison

* * * * *

GŁUPIE TEMATY

Rok temu w okresie świątecznym w mojej ówczesnej pracy zostaliśmy zapakowani w busa i wysłani do Liverpoolu na coroczny zjazd firm o tym samym charakterze. W drodze powrotnej (do Dundee, niecałe 7 godzin drogi), mocno już zmęczeni zaczęliśmy gadać na głupie tematy. Zaczęło się od pytań typu "Czy za 10 tysięcy funtów zrobiłbyś...". Później tematy zeszły na opisy pierwszych miłości itp. W naszym gronie było dwóch gejów (nie para), więc siłą rzeczy w końcu ktoś musiał zadać pytanie kiedy się zorientowali, że wolą facetów. Spoko, jeszcze kilka pytań tego typu i nagle jeden ze Szkotów zapytał, czy wiemy jak smakuje nasze nasienie. Geje wstrzymali się od odpowiedzi, nikt w sumie nie próbował, tylko jeden powiedział, że mu dziewczyna opisała. To inny ze Szkotów podłapał temat i stwierdził, że zapyta dziewczyny. SMS-em. Po chwili na cały bus donośne "Fuck!", pytamy o co chodzi, a on mówi, że wysłał SMS-a o treści "How does my cum taste like?" do swojej matki. Poprzednim SMS-em potwierdził matce, że na dzień następny przyjdzie do nich na obiad z dziewczyną.

by bluriusz

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków.

RURKA

 
W czasie nieobecności mojego ojca (był za granicą przez kilka miesięcy) nadpsuł się tapczan (odpadła jakaś nie wiadomo do czego służąca rura ) no i nie miał kto naprawić.
Po powrocie ojca mamuśka ścieli łóżko, ojciec siedzi w fotelu...
Nagle mama do taty:
M: Pamiętasz?? Ty tę rurkę zawsze wiedziałeś gdzie wsadzić....
T: ........ 
M: Dobra... No to jutro mi wsadzisz....
 
by mysza2412

* * * * *

CZOŁGI ROZGONIONE? TO ODŁÓŻ GRANAT!
 
Kumpel opowiadał mi to jako autentyk, który przydarzył się jego kumplowi wiele lat temu. Bolał go brzuch i poprosił matkę o jakiś środek przeciwbólowy. Ta powiedziała mu, że ma tylko "Pyralgin" w czopkach i żeby sobie wziął jeden i wsadził w… (wszyscy wiedzą gdzie). Po jakimś czasie mamuśka ciekawa jak się czuje syn zapytała, czy już mu przeszło. Syn odpowiedział:
- Tak, mam to wyjąć?
 
by qilqamesz
 
* * * * *
 
PRZEPRASZAM, CZY PANI Z ZAMBROWA?
 
Kolega wczoraj opowiadał....
Będąc w towarzystwie małżonki, stojąc w korku czy na zakupach, zapatrzył się on kilka razy na jakąś ładną dziewczynę. Kiedy jednak wyczuł już na sobie czujne spojrzenie żony, próbował wybrnąć z sytuacji:
- Widziałaś tamtą dziewczynę? Ona nie jest przypadkiem z Zambrowa? (obydwoje stamtąd pochodzą)
Kilka dni temu gdy szli razem, wzrok kolegi zawiesił się trochę za długo na długonogiej czarnej pani. Z letargu wyrwał go tekst:
- Tylko mi k**wa nie mów, że ona też jest z Zambrowa....
 
by Piastus

I powracamy do autentyków teraźniejszych.


* * * * *

U WETERYNARZA

Kilka dni temu wraz ze znajomym i jego tłustym psem (rasy amstaff, czyli groźny, hiphopowy yo dawg) byliśmy u weterynarza, bo psa trzeba było zaszczepić, odrobaczyć czy co tam się robi z psami. Że weterynarz był wesoły, opowiedział nam pewną historię, która pewnie była albo nieprawdziwa, albo mówiona przez wszystkich weterynarzy świata. No ale grunt, że całkiem śmieszna:

Historia zaczęła się od tego, ze facet powiedział nam o swoim znajomym weterynarzu, który od innych polskich weterynarzy wyróżniał się tym, że nie był rdzennym polakiem i był czarnoskóry. Któregoś dnia do tego czarnoskórego weterynarza zawitał pan ze swoim pieskiem. Pies miał pewne opory przed wejściem do gabinetu, więc właściciel zaczął go wołać "Pies, chodź tu, piesku, no dalej psinko!"
Zaskoczony weterynarz zaproponował by chłop zawołał swojego psa po imieniu, na co ten z mega burakiem na twarzy:
- Murzyn, Murzyn, chodź...

by Zieelo

* * * * *

W PRZEDSZKOLU

Zerówka, osoby: (P) - pan od muzyki, (H) - moja prywatna latorośl Hanka. Do klasy wchodzi pan od muzyki i wita dzieci
(P): Witajcie, moje robaczki świętojańskie
(H): My nie jesteśmy robaczkami świętojańskimi, bo nam się dupki nie świecą.

by championik

* * * * *

PO IMPREZIE

Czekam sobie grzecznie rankiem na tramwaj w jednej z, nazwijmy to tak, ciekawszych dzielnic Łodzi. Na przystanku straż miejska kosi wesołych panów za fajczenie w miejscu publicznym. Do koszonych podchodzi jeszcze jeden wesoły pan, dla odmiany z zamkniętym piwem. Przywitał się z kolegami fajczarzami, powiedział, że nie będzie Drogim Strażnikom przeszkadzał, stanął kawałek dalej. Tak się niepewnie zaczął rozglądać, zastanawiać nad czymś usilnie... Generalnie widać było, że męczy go jakieś ważne pytanie. W końcu podszedł.
- Przepraszam ja panią, sobota czy niedziela dzisiaj?
Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że sobota. Ale wesoły pan dalej ma zagwozdkę i stoi. Westchnął sobie.
-Bo wie pani, na imprezie byłem i rachubę czasu ciut straciłem. I tak teraz mam to piwo, i napiłbym się, ale jak, kiedy te cholery tu?
Westchnął jeszcze raz i podjął decyzję.
- Mam ich, za przeproszeniem pani szanownej, głęboko gdzieś. A niech zazdroszczą, że ja mogę, a oni nie!

by eweatherwax

* * * * *

TENISISTKA

Ostatnio pogrywałyśmy z kumpelą w tenisa i z kortu obok usłyszałyśmy jak [T]rener opowiada swojej [p]odopiecznej (ok. 16 lat) o tenisie, turniejach, największych gwiazdach itp;
-[T]: No, a jaki teraz odbywa się największy wielkoszlemowy turniej na świecie (Wimbledon)?
-[P]: Warsaw Open.
Wszystkie cztery korty obok kwiczały ze śmiechu, a trener dalej ciągnął:
-[T]: A wiesz jaki jest turniej w Paryżu na kortach Rolanda Garrosa (French Open / Roland Garros)?
-[P]: Paris Open?
-[T]: Rasowa blondynka.

by julia_7

* * * * *

WYJAZD PO SAMOCHÓD

Będę mówił w pierwszej osobie, za kumpla.

Mam papiery na wszelkie pojazdy z doczepami, naczepami, lawetami itp. Z racji tego wpadają mi różne zlecenia na pracę w terenie. Zagaił kiedyś znajomy w sprawie wyjazdu do Dojczlandu po samochód. Mam czas, pojadę.
- Znasz język - pytam (bom świeży wówczas w tym interesie był).
- Znam niemiecki, dam se radę. Podwieź tylko tę cholerna lawetę.
Pojechaliśmy, znaleźliśmy, vici... eeee...
Kolega wypatrzył bryczkę, poszliśmy do biura i tu popisowa erudycja i erupcja języka niemieckiego, której do końca życia nie zapomnę:
- Wi fil kosted te auto pod płotem?

by specmaniek

* * * * *

LEKCJA FIZYKI?

Będąc młodym inżynierem tzn. jak jeszcze studiowałem na Polibudzie (to było trzy kierunki temu), mieliśmy ćwiczenia z fizyki.
Na jednych z nich pan dr zaczyna dyktować zadanie:
- Ruch dwóch żółwi...
Z tylnych rzędów słychać okrzyk:
- P***dolę, to ma być fizyka czy nauka ortografii?

by dSort


Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 77950x | Komentarzy: 21 | Okejek: 335 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało