Na fotografii widzicie faceta napakowanego testosteronem i ozdobionego licznymi bliznami. Jak myślicie, jaki brutalny sport mógł uprawiać ten mężczyzna, by tak pokancerować sobie twarz?
To Terry Sawchuk - kanadyjski hokeista grający na pozycji bramkarza. Kiedy wszyscy bramkarze zaczęli używać masek, on wolał grać bez. Po raz pierwszy założył ją dopiero w 1962 roku, czyli po ponad 20 latach zawodowej gry w hokeja. Przez ten czas dorobił się około czterystu różnych blizn.
Jego ciało wielokrotnie ulegało stłuczeniom i zranieniom, miał także wybite stawy ramienne, połamane palce i częste urazy krążków międzykręgowych. Jakby tego było mało, Terry chorował na zapalenie stawów. W dzieciństwie złamał rękę i zbyt długo zwlekał ze zwróceniem się do lekarza, przez co ręka nie zrosła się poprawnie i była krótsza od drugiej.
Jak się później okazało, przez ból pleców Sawchuk przybierał na bramce pozycję o pochyleniu wynoszącym prawie 90 stopni, a inni bramkarze również przyjmowali ten sposób, gdyż pozycja ta była o wiele wygodniejsza od dotychczas używanej.
Mimo poważnych kontuzji Terry nigdy się nie poddawał - zawsze wracał na lód. Wiele osób nawet nie podejrzewało go o tak poważne problemy zdrowotne. Cechowała go niezwykła siła i męstwo, co niewątpliwie pomogło mu zostać czterokrotnym zwycięzcą Pucharu Stanleya i czterokrotnie zostać ogłoszonym najlepszym bramkarzem NHL.
W swojej karierze rozegrał 1034 mecze, w tym 447 wygranych. Na swoim koncie ma też rekordową ilość spotkań bez utraty bramki - 103.
Pewnego razu dziennikarze chcieli zrobić eksperyment i poprosili charakteryzatora o odtworzenie wszystkich blizn sportowca. Okazało się to niemożliwym, bo charakteryzatorowi zwyczajnie zabrakło miejsca.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą