Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CVI

17 447  
2   3  
Kliknij i zobacz więcej!Sanki, rowery, słoiki, barierki. Wszystkim można sobie zrobić kuku. A najgorsze jest to, że także boli przez... Komiks! Tak, komiks także staje się przyczyną wylądowania na pogotowiu...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

NO TO SE POJECHAŁ

Kilka lat temu całą rodzinką (naprawdę liczną) jeździliśmy do modnych wtedy domów wczasowych. Historia wydarzyła się w wiosce w górach. Jako, że mam kilku kuzynów rozbieżność wiekowa jest dość spora. I tak ci starsi (w tym ja) po prostu siedzieliśmy na fotelach w tzw. holu, zaś młodsza cześć kuzynostwa jeździła po barierkach przy schodach. Rodzice natomiast pili modne w tamtym czasie piwo z 5 litrowej beczki przywiezionej z "zachodu" - oczywiście nie była to pierwsza beczka tego wieczora. I tak czas leci... Jeden kuzyn chcąc nabrać prędkości wszedł na sama górę i jakimś trafem przeleciał przez barierkę i w pozycji poziomej do podłoża wylądował na ostatnim stopniu schodów na parterze (lot rozpoczął z najwyższego punktu barierki, tudzież poręczy).
Po szybkich oględzinach wszyscy zaczęliśmy się drzeć ile sił. Kuzyn, wtedy może 4-5letni, z zakrwawioną twarzą i ze łzami w oczach darł się oczywiście najgłośniej. W mgnieniu oka chwiejnym krokiem pojawili się rodzice. Na tym zadupiu nie było mowy o zawiadomieniu karetki. Jeden z pracowników naszego DW zabrał, starym fiatem 125p, kuzyna na oddalone o ok. 20km pogotowie. Dodam, że była sroga zima i podroż trwała dość długo. Skończyło się na
pokruszonych zębach, przesuniętej szczęce oraz na ok. 10 szwach.

by Skowyrg @

* * * * *

ŹLE OBLICZYŁ

Cała akcja toczyła się na początku 6 klasy szkoły podstawowej. Razem z kumplem wyrzucaliśmy sobie woreczki na buty przez okno. Zabawa byłą wspaniała. Woreczki wisiały na wielkich stalowych hakach na długim korytarzu. Nagle po kolejnym rajdzie za zagubionym woreczkiem wpadłem na korytarz i co widzę? Na drugim końcu korytarza kumpel, a dokładnie po środku korytarza woreczek tegoż kumpla. Zaczęliśmy biec. Ja jako bardziej masywny chciałem barkiem odepchnąć kolegę. Jednak ciut źle wymierzyłem odległość i zamiast w kolegę z całym impetem uderzyłem w stalowy hak. Poczułem fale bólu. Jeszcze nie wiedziałem, że złamałem sobie obojczyk. Lekko zamroczony wycofałem się do klasy, po czym nie do końca wiedząc co się dzieje zacząłem szukać jakiegoś nauczyciela. A kumpel idąc obok tak patrzy na mnie i mówi "ściemniasz stary" po czym z całej siły pociągnął mnie za rękę. Mój wrzask uświadomił go, że jednak mówię poważnie.

by Thakel

* * * * *

SKRÓT

Będąc w 4 klasie podstawówki wracałem do domku na rowerze. Jak zwykle wracałem skrótami. Czyli ścieżka ustawiona pod kątem prostym do drogi. Po lewo miałem wielki płot ciągnący się do samej drogi. Oczywiście ja nie myśląc za wiele wyjechałem zza płotu prosto na drogę. Na drodze, przez ułamek sekundy widziałem rozpędzony samochód. Następnie była ciemność. Kiedy się obudziłem leżałem na trawce. Spojrzałem do tyłu, a tu samochód który mnie potrącił jedzie sobie jak gdyby nigdy nic drogą. Dopiero po jakichś 300 metrach gość zauważył, że kogoś potrącił. Cóż poza rozwalonym rowerem, złamanym nosem, pękniętą tęczówką i sińcem pod okiem przez 4 miesiące to nic mi się nie stało.

by Thakel

* * * * *

NIESPODZIANKA

Będąc kilkunastolatkiem wybrałem się rowerem z Krakowa do Ojcowa, gdzie zapuściłem się w dziką Dolinę Sąspowską. Nagle zaczęła się ulewa, przed która schroniłem się do Jaskini Koziarnia. Była to doskonale mi znana szeroka hala z ogromnym wejściem. Wewnątrz nawet rosła trawa. Ustawiałem hamulce i sprawdzając ich działanie czyniłem koliste przejażdżki. Gdy wjechałem w strefę cienia wpadłem do potężnej dziury świeżo wykopanej przez badaczy. To był koniec roweru i poszedłem kulejąc na odległy przystanek PKS.

by Benito

* * * * *

ZGASIŁ

Moja mama robiła kiedyś zapasy na zimę (jakieś kompociki z czereśni lub wiśni). Dla niewtajemniczonych dodam, iż trzeba słoiki z tymi smakołykami zagotować (najlepiej w jakimś dużym garze). I tak to się owego dnia działo. Ponieważ mama musiała już iść do pracy poprosiła mnie bym za pół godziny wyłączył gaz i tak to zostawił, a ona jak wróci zrobi z tym porządek. O garnku przypomniało mi się po około 2 godzinach. Przerażony wbiegłem do kuchni. Podniosłem pokrywkę i stwierdziłem, że w garnku nie ma wody. Mało tego na dnie była jakaś ściereczka (chyba żeby słoiki nie popękały), która już zaczynała się dymić. Każdy normalny człowiek (nie żeby mi czegoś brakowało) wyłączył by gaz i zamknął pokrywkę. Ja postanowiłem ugasić pożar w zarodku. Nalałem do jakiegoś naczynia zimnej wody i wlałem całość do garnka. Pół sekundy później uciekałem pod obstrzałem kawałków szkła i owoców. Na szczęście nic mi się nie stało lecz jeszcze kilka godzin po akcji zdrapywałem owoce z sufitu i ścian. O minie mamy, kiedy zobaczyła kuchnię we wzorki wolę nie wspominać.

by Mavpl

* * * * *

GUMA

Kiedy miałam jakieś 7-8 lat, mieszkałam z rodzicami na typowym miejskim blokowisku. W tamtych czasach pośród dziewczynek bardzo popularna zabawa było tzw. granie w gumę - dla niewtajemniczonych skakanie przez gumę taką jak z majtek tylko związana końcami o długości ok. 2 metrów. Taka guma towarzyszyła każdej dziewczynce przy każdym wyjściu na podwórko. A teraz do rzeczy:
Pewnego razu wyszłam na podwórko z rowerem, koleżanka miała gumę, więc niewiele myśląc połączyłyśmy obie zabawy. Nowa wersja polegałam na tym, aby jadąc na rowerze przejechać pod guma z jednej strony przywiązaną do latarni, a z drugiej trzymana przez koleżankę. Za każdym przejazdem guma była obniżana i trudność zadania rosła. I tak to za którymś z kolei przejazdem schyliłam głowę i owszem, przejechałam, ale guma została na mojej szyi. Nie
ujechałam daleko, bo guma pociągnęła mnie z powrotem do tylu jak na kreskówkach. Chwilę mnie przydusiło, ale w sumie nic się nie stało. Tylko efekt był taki, że przez kolejnych kilka tygodni sąsiedzi w windzie dziwnie na mnie patrzyli, bo z tą szramą na szyi wyglądałam jakbym się wieszała.

by __angie__

* * * * *

BAZA

Mając jakieś 5 lat należałem do jednego z dwóch rywalizujących ze sobą gangów dziecięcych. Oczywiście największym powodem do dumy było odnalezienie "bazy" wroga. Jako, że mieszkaliśmy przy wielkim lesie, mieliśmy dużo szukania. Pewnego dnia udało nam się znaleźć bazę zrobioną z gałęzi, przykrytą folią i suchymi liśćmi. Oczywiście nie czekając długo zaczęliśmy przeszukiwać skarbiec. Ja znalazłem zapałki. Chciałem zrobić sztuczkę, ale oparzyłem się w palce. Zapałka upadła na suche liście. My oczywiście przerażeni uciekliśmy. Szybka akcja miejscowych mieszkańców sprawiła, że spłonęły tylko jakieś 3 metry kwadratowe ściółki i jedno małe drzewo. Od tej pory skończyła się zabawa w gangi. Najlepsze w tym jest to, że nikt się nie dowiedział czyja to robota. Wszyscy myśleli, że to sprawka miejscowej młodzieży która paliła.

Od: Thakel

* * * * *

GÓRKA

Miałam lat, tak może z 7 (a może nawet i nie), kiedy wpadłam na świetny pomysł, że zjadę na sankach z najwyższej i najbardziej stromej góry w całej okolicy.
Fakt, że nie umiałam skręcać był dla mnie nieistotnym szczegółem. Sprytnie zatrzymałam się na drzewie głową i skasowałam sanki tak widowiskowo, że rozcięłam sobie dłoń do kości. Pierwsze co pamiętam po ocknięciu się, to widok spanikowanego ojca. Do dziś nie mam problemów z ustaleniem, która ręka jest lewa, która prawa.

by Uriel-Chan @

* * * * *

BO NA AUTORYTET TO TRZA ZAPRACOWAĆ!

Razem z moją biologiczną siostrą (ona miała na ten czas lat 10, ja 6) wpadłyśmy na pomysł wykorzystania paska, który dostałyśmy od wujka (wówczas jeszcze milicjanta). Z racji tego że byłyśmy chude i mizerne (eh, miłe wspomnienia) postanowiłyśmy zapiąć się w pasek obie razem. Jak postanowiłyśmy tak uczyniłyśmy. Ustawiłyśmy się buźkami do siebie i obie wciągnęłyśmy maksymalnie brzuchy. Z językiem na brodzie i z wielkim wysiłkiem zapięłyśmy z boku pasek na maksymalnie ostatnią z możliwych dziurek. Było fajnie!! Jednak trudno długo wstrzymywać oddech. Przez okno widziałyśmy, że mama wraca z pracy. No i nałożyło się kilka czynników: Umierałyśmy ze śmiechu, straciłyśmy równowagę, nie mogłyśmy się rozpiąć i obu zachciało nam się do ubikacji. Obraz jaki zobaczyła mama po wejściu do domu - bezcenny!! Stałyśmy (udało się nam podnieść z podłogi) na środku przedpokoju w mokrych (zwieracze nie wytrzymały) spodniach. Obecnie dzieci mojej siostry z nieukrywaną radością słuchają opowieści babci jakie to mama z ciocią miały zabawy w dzieciństwie. I jak tu być dla nich autorytetem?

by Katrinzm @

* * * * *

POSŁUSZNY DO GRANIC WYTRZYMAŁOŚCI

Miałem wtedy około 4 lat. Było już stosunkowo późno, więc mamusia powiedziała mi, że mam iść spać. Dodała przy tym: "Tylko nie wychodź z łóżka". Położyłem się i pewnie wszystko byłoby dobrze, gdyby nagle nie zachciało mi się czytać. Po prostu musiałem dorwać jakąś książkę, czy komiks. A jako, że byłem grzecznym dzieckiem, to postanowiłem dosięgnąć półki z literaturą stojąc jednocześnie na skraju wyrka (miałem się z niego nie ruszać). Można łatwo przewidzieć, co z tego wynikło, ale ja wtedy jeszcze umiejętności przewidywania nie posiadałem. Straciłem równowagę i przyrżnąłem w kant półki tym miejscem, w którym nos zmienia się w górną wargę. Nawet bardzo nie bolało, ale utrata krwi była naprawdę imponująca. Tatuś i mamusia zawieźli mnie na pogotowie, a tam pan doktór zszywając kichawę ściemniał mi, że używa kleju (nic nie widziałem, bo świecił mi jednocześnie lampą po oczach). Później przez dłuższy czas zastanawiałem się, jak klej może powodować taki ból (w końcu niejednokrotnie szamałem biurowy w sztyfcie i nic mi nie było). Tak czy siak mamusia na mnie nie krzyczała. Może dlatego, że mimo wszystko byłem jej posłuszny?

by Patryslaw

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 17447x | Komentarzy: 3 | Okejek: 2 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało