A ja się przyznam, że nie znam się na kawie. Owszem lubię, chociaż mogę się tygodniami obchodzić bez

dzień dobry

A dzień dobry Pani, Pani :kaab

siemanko, Panie :tamquam

Jaka niedziela się zapowiada? Ładna i słoneczna?

Dzień dobry :kaab, dzień dobry :tamquamleorugiens

U mnie niedziela zapowiada się dobrze, może nawet padać, nigdzie się nie wybieram

Sorki :tamquam, poszłam pobiegać - dlatego dopiero teraz odpowiem - pochmurno i zimno. Ale nie pada

Paulka, cześć

:paula_jasu A witam serdecznie
:kaab Wybrałaś inną trasę, czy jednak po kocich łbach, rajem gwałciciela biegasz?

joł

:tamkwam, by kawy nie spaprać, zrób tak.

Zaopatrz się w tygielek. Nalej trochę mniej wody, niż potrzebujesz do filiżanek. Gotuj. Jak zobaczysz, że zaczynają pojawiać się pierwsze bąbelki (tu wiki https://pl.wikipedia.org/wiki/Gotowanie ) ale woda się jeszcze nie gotuje, wsyp pół łyżeczki brązowego cukru. Woda powinna szybko stracić klarowność wizualną. Zmniejsz gaz do minimum. Wsyp do tygielka ze cztery łyżeczki kawy (nie mieszaj broń bobrze). Powinna się zrobić taka ładna kawowa kołderka. Pilnuj, żeby woda się nie zagotowała. Jeśli potrzeba, odstaw tygielek od źródła ciepła na krótką chwilę. Postaw na gaz jeszcze raz. Jak zobaczysz, że kołderka zaczyna się wybrzuszać i przebijają pierwsze bąble (już nie bąbelki, to ważny detal), to kawa jest gotowa. Enjoy
Najważniejsze, nie dać się zagotować wodzie (dla przypomnienia https://pl.wikipedia.org/wiki/Gotowanie ). Wtedy kawa zrobi się zbyt gorzka.

Tygielek? Cukier? Kołderka? Nie ma takiej siły, która zmusiłaby mnie do takich zabiegów

A tak na marginesie, to znalazłem tę twoją chałupkę



To jest bardzo ładna bułgarska chałupka w Szwajcarii oszukańcu
http://bligz.org/the-cottage-in-the-swiss-woods/

Dobra, krrrrwa mać, ta technologia zaczyna mnie przerażać. Mój własny telefon, bez mojej wiedzy wysłał mi maila z informacją, że stan baterii jest niski i załączył swoje współrzędne w google maps i link do samej mapy. Najbardziej przerażające jest to, że jebnął się tylko o jakieś 5 metrów

no kurwa przepraszam, chodziło o przykładową górską chatę, która nie nastręczy Ci zbyt wiele kłopotu, bo będzie miała ograniczoną liczbę detali Wybacz, że była ze Szwajcarii

i jeszcze mnie okradli z zasilacza do laptopa Nie cierpię wracać po dłuższej nieobecności po wakacyjnym urlopie zrobiłem się uboższy o jedną kość RAM, teraz zasilacz

, to teraz Ty sobie coś od nich pożycz

Panie i Panowie

rąbnąłem ze sprzętu przygotowanego do odbioru dla klientów, może dzisiaj akurat po ten egzemplarz nikt się nie zgłosi Sprzedali, sprzedali mój zasilacz

Ładnie

A reszta śpi?

nie

Zima to suka. Jesień z zimową temperaturą rano też

szyby w aucie trza było skrobać?

Też I drzwi z tyłu zamarzły i nie mogłam Mai wsadzić

same radości przy poniedziałku

Dziś dopiero poniedziałek? A ja zmęczona, jakby już czwartek był

Z przykrością potwierdzam, że dziś jest poniedziałek

To może ja się trochę zdrzemnę. Jakieś 3 dni

Nie marudźcie, jeszcze tylko 3 dni i święta. Z weekendem to będzie cztery dni wolnego

my nie świętujemy dostarczenia Indianom koców z grypą

Ja też nie, ale darowanemu wolnemu koniowi się w zęby nie zagląda.
Byłem nawet fiutaskiem i dzień przed szkolnym świętowaniem, wyjaśniłem mojej córce czym tak na prawdę jest świętko dziękczynienia, ile w sumie Indian wykończono i o co chodzi. Oczywiście mając bezpośrednie dziecko, oczekiwałem wezwania do szkoły. Nie było. Ponoć "Szkolna Pani" tylko bąknęła coś smutno do żony, kiedy ta odbierała ją ze szkoły, ale to było bardziej w stylu: "mądra dziewczynka zna historię**, ale nic dziwnego, skoro czyta *Małego Księcia"







*Tu co jakiś czas dostajesz katalog (coś jak Świat Książki) i za przyzwoite pieniądze dziecko może sobie za pośrednictwem szkoły kupić jakieś książeczki. Nasza pociecha wybrała sobie oczywiście stertę z księżniczkami Barbie, księciami Kenami i pieskami. My wkurwieni zgodziliśmy się pod warunkiem, że książeczka o księżniczce to będzie "Mała Księżniczka", o księciu "Mały Książę", a o piesku Lassie Odtąd kobita w szkole pieje z zachwytu, że dzieciak klasykę czyta, a nie jakieś tam Batmany

**Czy Wy też uczyliście się historii Indian i generalnie świata z Małego Księcia?

Małego Księcia przemęczyłem w ósmej klasie i nie uważam tej książki za jakieś cudo
A z historią to się nie wypowiadam, mając bodaj siedem lat byłem w stanie opisać cały przebieg kampanii na froncie wschodnim, od 21 czerwca 1941 do upadku Berlina . I to bez Świerczewskiego jako bohatera

P.S do przemian ustrojowych mamusia zabraniała mi mówić publicznie, że to zły człowiek był

Ale przyznam się, że popłakałem się na Chłopcach z placu Broni. Nemeczek, ty mały skur*ielu, musiałeś umrzeć?

no tak, otworzyłem się uczuciowo, to pewno chichracie teraz ze mnie po kątach