Tia, wiem już Podobnie jak o tym, że Robert Bryndza wcale nie jest Polakiem

A ja myślałem że w końcu w robocie mi zablokowali dostęp do JM, jak do prywatnej poczty, filmów "przyrodniczych" czy nieużywanej akurat przeze mnie twarzoksiążki

siemka

Wiecie co? Sprawdziłam działanie mojej magicznej czerwonej książeczki z krwiodawstwa.
Dzwonię umówić się do lekarza - pani w rejestracji mówi mi "terminy na druga połowę stycznia" , ja jej na to "mam magiczną książeczkę", a ona - "pasuje pani najbliższy poniedziałek?"
Lubię to!

należy Ci się

no wiem
ale nie byłam pewna, czy ona tez to wie

Kaab, brawo Ty
Mnie się udaje w końcu pamiętać o braniu żelaza, jak skończę to spróbuję znowu oddać krew

Paulka, raczej brawo ta kobieta z rejestracji. Bo jakby mi powiedziała, "sori, nie da rady", to z całą pewnością bym się nie upierała, nie jest to pilna wizyta, rzuciłam tekst o książeczce ot tak, żeby sprawdzić czy zadziała. I zadziałała

Coś wam potem opowiem. Nie mam siły tego opisywać na telefonie, a musze się tym z wami podzielić, gdyż wstrząsnęło to mną.
Tylko jak ktoś mi nową podpie*rdoli, to nic nie opowiem! :jr, słyszysz?

:janek bo nic nie lajkujemy przynajmniej ja

to jest 29 post na tej stronie

Ja lajkuję, ale rzadko


No dobra, zaklepuję nową stronę i zaraz napiszę, co mam napisać

coś źle policzyłeś

no!
Możecie pisać w międzyczasie, a ja zabieram się do swojej wstrząsającej opowieści

:kaab policzyłem dobrze. Na stronę wchodzi 30 postów, mój był 29, Twój "zaklepujący" był 30

Jeśli o mnie chodzi, możecie lajkować co chcecie, widzę tylko to, co wyświetla się na tablicy, na piasek aktywności nie patrzę
:janek, widocznie coś zepsułeś

No dobra. A więc tak.
Dzisiaj, pod koniec pracy rozmawiałam z koleżanką. Ot, błahy temat - kosmetyki naturalne, których obie jesteśmy fankami i tak od słowa do słowa doszłyśmy do tematu wegetarianizmu. I weganizmu. Naoglądała się różnych filmików i zdjęć dokumentujących traktowanie zwierząt przeznaczonych na ubój i na tyle to nią wstrząsnęło, że rozważa przejście na dietę wegetariańską. Albo wegańską. Dyskutowałyśmy dość długo, nie będę przytaczać całości, bo to bez sensu, chociaż momentami było śmiesznie. Zaznaczę tylko, że nie odwodziłam jej od pomysłu, poddałam jej tylko myśl, że jak chce być taką prawdziwą wegetarianką, to powinna wziąć pod uwagę również rezygnację ze skórzanych butów, torebek czy odzieży. Dowiedziałam się wtedy, że mylę pojęcia i to nie to samo. Że skóry są wynikiem uboju na mięso i jeżeli ona nie kupi skórzanych butów, to ona (w sensie skóra) się zepsuje. Logic! No dobra, do rzeczy. W pewnym momencie ona stwierdziła, że nieludzkie traktowanie krów mlecznych nią wstrząsa i że z produktów mlecznych tez zrezygnuje. Zapytałam więc, co niehumanitarnego jest w takiej hodowli, bo serio nie wiem. Powiedziałam, że być może się nie znam, ale jak krowy się nie wydoi, to ona w końcu zdechnie. A ona na to no właśnie! Że w tych hodowlach zapładnia się nieustannie te krowy, żeby miały mleko. Zrobiłam oczy jak pięć złotych i mnie wcięło. Zdołałam zapytać jedynie "a ty widziałaś kiedyś krowę?" Druga obecna przy rozmowie koleżanka niemal wpadła pod biurko zarykując się ze śmiechu. Bo do niej dotarło wcześniej niż do mnie, że nasza koleżanka jest przekonana, że tylko krowy, które mają młode dają mleko I my, ludzie, którzy pijemy mleko, odbieramy pokarm krowiemu potomstwu.
Poczułam się wstrząśnięta. Tym bardziej, że jak usiłowałam jej wytłumaczyć, że się myli, to się dowiedziałam, że jestem głupia, stara i się nie znam

Dobre Niech i z ptasiego mleczka zrezygnuje, masowe wykorzystywanie ptactwa do produkcji cukierków jest zdecydowanie niehumanitarne

Szkoda, że nie przyszło mi to do głowy
A powinno, bo akurat na tę dyskusję przyszedł jeden z naszych niestacjonarnych pracowników i przyniósł nam ptasie mleczko

I śmieszno i straszno

gdzie się rozeszliście?

Nie wiem gdzie reszta, ja się już dzisiaj nigdzie nie ruszam.

Ja byłem zapalić

No. To teraz wy coś opowiedzcie

Wymyśliłem wczoraj grę społecznościową. Nazywa się Świat bez mikrozjebań. Wyobraźcie sobie, że Zimna Wojna toczyła się tylko na polu technologii. Po drugiej wojnie światowej ludzie doszli do wniosku, że było kurewsko blisko krawędzi. Świat podzielił się ideologicznie, tak jak to znamy z historii, ale rywalizował tylko na polu wynalazczości. Aż do 1975 roku, kiedy to Sojuz i Apollo po raz pierwszy połączyły się na orbicie ziemskiej. Po tym, jakże doniosłym, wydarzeniu, ustalono, że będziemy eliminować mikrozjebania, co pozwoli nam dojść do ogólnego szczęścia i rozwoju cywilizacji. Mur Berliński upadł już dwa lata później, w 1977 roku. Nie było u nas Stanu Wojennego, nie było wojny o Falklandy, Jugosławia rozeszła się pokojowo, nie było masakry w Rwandzie, głodu w Etiopii i Erytrei i całego tego gówna, które znamy z historii.

Mam więc pień drzewa, które nazywa się konsensus. I teraz tak. Społeczność, która uczestniczy w grze buduje resztę drzewostanu, który składa się z poprawiania mikrozjebań, które przeszkadzają nam w codzienności. Ja na ten przykład dołożyłbym od siebie coś, co może nie jest istotne dla ludzkości, ale potrafi wkurwiać ludzi, z którymi żyję, pracuję, dla których wykonuję prace. Czyli naprawiłbym swoje luźne podejście do terminowości. I ktoś połączony ze mną w sieci społecznościowej (niekoniecznie FB, wszystko jedno gdzie), uznawszy, że usunięcie przeze mnie mikrozjebania poprawiło jego codzienność dorzuca swoje trzy grosze. Osoba ta postanawia poprawić swoje mikrozjebanie, którym potrafi doprowadzić innych do szewskiej pasji. Nic wielkiego. Na przykład, zwraca uwagę na język, którym się posługuje.

Poprawił swój poziom wypowiadania się, czym przestał wkurwiać kolejne osoby. I następny człowiek, przyłączony do tej sieci rozwiązuje jakieś swoje mikrozjebanie (oczywiście wszystko opisując online) i kula się toczy tworząc ogromne drzewo poprawy mikrozjebań

Aż tekst poprawiłem dwa razy

Oczywiście całość można ubrać w interfejs graficzny, wypuścić apkę, która będzie odpowiadała za kontrolę mikrozjebań - przekładając to na obraz wiosennego drzewa pełnego życia. Kolejne wpisy sprawiałyby, że listki będą się zielenić i tak dalej. Jeśli znów będziemy psuć życie, listki będą więdnąć. Życie drzewa zależy od opisywanych działań weryfikowanych przez innych graczy.
Czyli, ktoś opisał, że poprawił swoją polszczyznę. Ale okazuje się (dzięki innym użytkownikom), że tylko na gębę. Jego gałązka zaczyna więdnąć. I takie tam

a ja musiałam to przeczytać dwa razy


:jr, zmusiłeś mnie do poczytania na ten temat. Czuję się zdruzgotana Czyli co? Powinnam ją przeprosić? Omójboże, nigdy!

Ale doczytałam. Nie do końca jest tak jak ona mówiła, że wciąż i wciąż. Co jakiś czas

Ups, teraz to się czuję naprawdę wstrząśnięta

widzę pewien mankament. Nic nie wspomniałeś o nagrodzie. Czy ma wystarczyć satysfakcja z najzieleńszej gałązki?

:jr, tak w sumie to Cię nie lubię.
Tak jak nie lubię nikogo, kto mówi mi, że nie mam racji

Nagrodą jest lepsze życie codzienne, mało?

, ja bym tam bardziej zachłanna była