A wczoraj miałem nową koleżankę przez jakiś czas w biurze. Tu gdzie pracuję kręcą się ze trzy koty. Albo wolno żyjące, albo wychodzące. Przez ostatnie trzy lata nie dało się do nich podejść na bliżej niż bezpieczne dla kota kilkanaście metrów. Aż do wczoraj. Wychodzę na fajkę, a tu na parkingu stoi kotka i żali się, że jej niedobrze. No to kiciam na nią, a ona cierpiąco odmiałkuje.
Sprawdziłem, czy można podejść. Można było. Sama przyszła.
I się tulić zaczęła, czego nigdy wcześniej nie zrobiła
Kotka miała problemy z poruszaniem się (zarzucało jej dupą na lewo) i trzęsła się z zimna.
A powiedziałem jej, żeby cupnęła na moment aż coś zorganizuję.
Co też grzecznie uczyniła.
Raz - dwa poleciałem do magazynu i ogarnąłem pudełko. Kawałek materiału na wyściółkę też się znalazł. Kotka sama nie dała rady, ale posłusznie dała się wziąć na ręce i umieścić w bezpiecznych czterech ścianach
Awarię (bo tak ją ochrzciliśmy) zabrałem w ciepłe miejsce i nakarmiłem
Z dłonią na boczku poczuła się bezpiecznie. Do tego stopnia, że próbowała mościć się do snu.
"Moja micha, ziom. I nic ci do tego"
A po dwóch godzinach od zgłoszenia Awarię zabrał Eko Patrol Straży Miejskiej i odwiózł na Paluch.
http://www.napaluchu.waw.pl/ostatnio_znalezione/wszystkie_zwierzeta_w_kwarantannie/011800759Piszę do nich i dzwonię żeby się dowiedzieć co z kotą się dzieje