Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CCVI

25 650  
40   1  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś o skokach, przechodzeniu przez jezdnię, paleniu papierosów i jeździe na rowerze. Krwawo będzie.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

DASZEK

Koło mojego domu jest taki niski daszek. Często wchodziliśmy na niego z kolegami, a ja chcąc się popisać, łapałem się gałęzi rosnącej obok i zeskakiwałem na ziemię niczym Tarzan. Pewnego dnia włócząc się po okolicy weszliśmy na jakiś 3-metrowy murek. Znowu chciałem pokazać co potrafię, ale tym razem to drzewo miało mniej wytrzymałe gałęzie.
Efekt? Zero krwi, ale za to wybita ręka w łokciu (do teraz pamiętam ten widok wystającej kości przez skórę) i pierwsze 3 tygodnie wakacji z ręką w gipsie.

INICJAŁY

Ta historia zdarzyła się dużo wcześniej, miałem wtedy jakieś 5-6 lat. Moja siostra akurat bawiła się nożem na podwórku, potem zaczęła ryć swoje inicjały w jakimś drzewie. Nie chciałem być gorszy, więc też wziąłem nóż. Tylko, że w pewnym momencie ześlizgnął się i wbiłem go sobie czubkiem w oko. Nic mi się nie stało, jedynie miałem taką fajną kreskę na białku oka. Rodzicom opowiedziałem tę historię dopiero po kilku latach.

RĘCZNIK

Jak byłem mały lubiłem bawić się zapałkami. Podpalałem kartki, trawę czy suche liście. Nikt z rodziny nie potrafił mi przetłumaczyć, że mogę coś podpalić. Jednak pewnego dnia, gdy nikogo nie było w domu, wychodząc z zapalniczką na podwórko, zauważyłem wiszące ręczniki w kuchni. Postanowiłem opalić wystające z boku nitki. Gdy to zrobiłem, opuściłem moje mieszkanie. Jednak wróciłem po jakichś 15 minutach i ujrzałem palący się ręcznik! Złapałem go i ugasiłem na klatce. Gdy wróciłem zobaczyłem, że teraz drugi zaczął płonąć. Więc powtórzyłem moją akcję gaśniczą. Ręczniki ukryłem w torebce, a wyrzuciłem dopiero po jakimś czasie. Oczywiście rodzicom nic nie powiedziałem, że prawie spaliłem mieszkanie. Jednak od tego momentu jakoś znudziły mi się zabawy z ogniem.

by Robakxd

* * * * *

ŻYCIE NA WSI

Wakacje na wsi. Zgraja dzieciaków kąpie się w pobliskiej rzece, robiąc sobie wybieg na pobliskiej łące. Wściekły właściciel rozkłada drut kolczasty w którego ja oczywiście wpadam; porozcinana cała stopa.

Zabawa w pobliskim lesie w Jurassic Park. Właśnie wdrapałam się na ok 10-metrowe drzewo uciekając przed kolegą dinozaurem. Gdy już spadłam, obijając się o wszystkie gałęzie, miałam obite płuca

Zabawa w lesie. Usiłując przeciąć sznurek opleciony wokół drzewa (kierunek cięcia od dołu do góry) wbiłam sobie nóż w oko. Przez kilka minut byłam zbyt przerażona żeby sprawdzić czy jeszcze je mam, w krwi było wszystko, na szczęście nóż trafił między gałkę a kość..

Pewnego słonecznego dnia wymyśliłyśmy sobie, że będziemy zjeżdżać ze sterty bali, trzymając się cienkiego sznurka. Byłam pierwsza... i ostatnia. Skutek: przecięte do kości wszystkie dziesięć palców.

Zabawa w berka przed szkołą. Uciekałam, biegnąc po betonowym klombie. Wywrotka na twarz, zatrzymywałam się wprawdzie rękoma, ale i tak miałam zdartą twarz i olbrzymie limo pod okiem.

Nie polecam życia na wsi, bywa bardzo niebezpieczne.

by paulanova @

* * * * *

MINISTRANT

W młodzieńczych latach byłem ministrantem, nie gorliwym, ale ponad przeciętnym. Czyli jak wypadało chodziłem na tzw. zbiórki ministranckie, w każdą pogodę. Pewnego "pięknego dnia" strasznie padało i była wichura, ale ja nie mogłem się powstrzymać, aby tam pójść. Mam do tej pory zwyczaj puszczania drzwi i łapania ich z drugiej strony, zanim uderzą. Lecz tego dnia był bardzo mocny przeciąg i nie zdążyłem przełożyć ręki, drzwi uderzyły mnie o palec a kant framugi. Straszny ból, poszedłem szybko to przemyć, żeby nie było spuchnięte, patrząc zauważyłem coś białego, pewnie kość. Siadłem na zbiórce i słucham, słucham, nagle czuję coś mokrego. Jak się okazało cała ręka była we krwi, szybko zszyć, lekarz się zdziwił, że mi kość nie pękła. Do tej pory mam bliznę na środkowym palcu.

by kajbrz

* * * * *

NIEBEZPIECZNE PRZEJŚCIE

Podczas tegorocznych wakacji, gdy było gorąco i sucho w ustach, a w domu nie było ani kropli picia, mama wysłała mnie do sklepu (oddalonego o 300 m od domu) po soki. Wzięłam dwie torby i ruszyłam. Przeszłam spokojnie przez pasy, kupiłam soki, wracam. Zatrzymałam się przed ulicą, rozejrzałam się i zobaczyłam, że parę samochodów się zatrzymało, umożliwiając mi przejście. Wchodzę na ulicę jakby nigdy nic, patrzę w prawo, potem jeszcze raz dla pewności w lewo (na środku ulicy), a tu widzę przed sobą maskę samochodu i bok. Uderzyłam się o niego, łamiąc mu ramieniem lusterko. Upadłam na ulicę, szybko pozbierałam co mi upadło i uciekłam z powrotem na drugą stronę. Ramię bolało przez parę minut, usiadłam sobie na ławeczce, oczywiście tłum gapiów naokoło mnie. Zdecydowałam, że nic mi nie jest i wróciłam do domu. Ból powrócił, położyłam się, mama zadzwoniła po karetkę i... okazało się, że obojczyk jest w kawałkach. Najpierw gips, operacja i 2-miesięczna rehabilitacja. Do tej pory jakoś ciężko podnosi mi się tę rękę do góry.

by kasia.kiki @

* * * * *

PAPIEROS

Miałem 7 lat. Pewnego razu przyjechał do mnie na wieś kuzyn. Wtedy był u nas wujek, który zostawił popielniczkę z zapalonym papierosem. Jako że chciałem się popisać wziąłem papierosa i udawałem, że palę. Idzie wujek, ja w nerwach rzuciłem papierosa, który trafił na siano. Widok pięknego pożaru stodoły pamiętam do dziś!

by sebastian.l @

* * * * *

HUŚTAWKA

W dzieciństwie miałem zgraną paczkę kolegów. Było w śród nich także dwóch starszych ode mnie kuzynów - jeden o rok, drugi o 3 lata. Gdy mój tato zbudował huśtawkę na ogrodzie, przesiadywaliśmy tam cały czas. Po jakimś roku, gdy miałem już 12 lat, a huśtawka była już dość zużyta (zrobiona z niezaimpregnowanych belek) zaczęła gnić przy ziemi. Pamiętam jak dziś, jak siadałem na huśtawce i najstarszy kuzyn zaczął mnie huśtać - oczywiście, najmocniej jak się dało. Mówiłem mu, żeby tak mocno nie huśtał, bo się boję. On powiedział " jeszcze tylko parę razy - za mamę, za tatę, za babcię i za dziadka" - za dziadka na nieszczęście nie skończył, gdyż belka ułamała się przy samej ziemi. Poczułem tylko jak lecę na ziemię i coś uderza mnie w głowę. Otwierając oczy zobaczyłem, że huśtawka leci prosto na moją twarz - na szczęście druga belka jakoś wytrzymała i huśtawka minęła moją twarz o jakieś 10 cm. Wstając stwierdziłem, że jestem strasznie spocony na potylicy. Okazało się, że gdy huśtawka się łamała, kant grubej belki uderzył mnie w głowę, rozcinając skórę. Spocony nie byłem wcale, tylko moja głowa wyglądała jakby mi ktoś wbił gwoździa w głowę, wszędzie było pełno krwi. W szoku myślałem jednak, że to pot i spokojnie poszedłem do domu, aby mnie mama powycierała, bo się uderzyłem. Mama, widząc co się stało, złapała mnie i od razu powycierała krew z głowy. Na szczęście rana była dość płytka i obyło się bez szycia.

BRATERSKA KŁÓTNIA

Po jakichś 2 latach, wygłupialiśmy się w ogrodzie z kuzynami i kolegami. Ktoś wziął skądś starą obudowę do kosiarki. A jak to jest między chłopakami, dwóch braci coś się pokłóciło. Jeden z nich złapał kosiarkę i chciał rzucić nią w drugiego - na moje nieszczęście na torze ruchu kosiarki znalazła się moja głowa. Dostając nią, chyba musiały mi wylecieć wszystkie smarki z nosa, bo myślałem, że dostałem w nos i krew chlapnęła mi na twarz. Upadłem na ziemię, a że był to listopad, wziąłem jakąś grudę śniegu i przyłożyłem do nosa. Po minucie leżenia na ziemi wstałem. To co zobaczyli moi koledzy nie było zbyt fajne - nosa na szczęście nie miałem połamanego, ale cała twarz była we krwi, bo miałem rozbity łuk brwiowy. Skończyło się na izbie przyjęć w szpitalu i historii, że biegłem przez las i potknąłem się o korzeń, uderzając w pieniek.

POLICJANCI I ZŁODZIEJE

Mieszkam na wiosce blisko lasu. Gdy byłem młodszy, całe kuzynostwo przyjeżdżało do mnie - robiła się wtedy naprawdę duża ekipa. Bawiliśmy się w "Policjantów i złodziei" na rowerach. Goniąc kuzyna na rowerze główną drogą leśną, chciałem "zacynić" i wjechać w zakręt driftując. Nie zauważyłem, że jest wysypany żwir - upadając, moje kolano trafiło prosto na ostry kamień, po czym przejechałem jakieś 3 metry po kamyczkach na nogach. Zabawa się oczywiście skończyła, odprowadzili mnie do domu. Wyglądało to jakbym był jakimś demonem, bo z ran ciekła mi czarna krew. Żwir w nodze mam do dziś.

by borys-b @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten link i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 25650x | Komentarzy: 1 | Okejek: 40 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało