Juliusz Cezar, bezrobotny Włoch i piłka nożna, czyli druga dawka ciekawostek na temat wojen.
Juliusz Cezar zasłynął głównie tym, że koledzy przebrali go za jeża w idy marcowe, i wymyślaniem fajnych tekstów. Ten gość miał też trochę pojęcia o prowadzeniu wojny. Doprowadziło to dość do interesującej sytuacji w czasie walki o galijski gród
Alezja w
52 r. p.n.e.. Wszystko zapowiadało się na typową imprezę z paleniem, gwałtami, tryskającą krwią i latającymi w powietrzu kończynami, ale kiedy legioniści Cezara dotarli na miejsce, okazało się, że za murami grodu chowa się więcej żołnierzy, niż chce go zdobyć. Na wypadek wypadu z Alezji Cezar postanowił postawić własny mur naokoło grodziska. Wkrótce dotarła do niego wiadomość, że do miasta zmierzają galijskie posiłki. Sytuacja wyglądała następująco: w grodzie było
80 000 wojowników, na odsiecz im szło kolejne
120 000, a siły Cezara liczyły
60 000. Większość dowódców grzecznie by się ukłoniła i opuściła imprezę, ale nie Julek. Postanowił zbudować kolejny mur, by odgrodzić się od nieprzyjaciela i prowadzić walkę na dwóch frontach. Odsiecz nie zdołała pokonać rzymskich umocnień, a obleganym przez obleganych wyczerpały się zapasy i w końcu wszyscy Galowie poddali się Cezarowi.
W czasie
I wojny światowej w
Wielkiej Brytanii zakazano wzywania taksówek przez gwizdanie. Miało to zapobiec wywoływaniu fałszywych alarmów przeciwlotniczych.
Władza ma to do siebie, że władcy często nie potrafią się oprzeć pokusie wysłania gdzieś swoich ludzi tylko po to, by zostali zamordowani przez innych ludzi. Jest to pokusa, która dotyka i władców wielkich mocarstw, i kierowników w Biedronce. Kiedyś taką pokusę miał władca potężnego
Liechtensteinu. W
1866 roku wysłał całą armię swojego kraju, w liczbie
osiemdziesięciu wojaków, na wojnę
Austrii z
Prusami. Miał już przygotowane medale, które miały wynagrodzić żołnierzom utracone zdrowie, i ckliwe teksty, które miały pocieszyć sieroty, żony i matki poległych. Niestety dla wszystkich okazało się, że armia nie tylko wróciła w całości, ale jeszcze po drodze zwerbowała w swoje szeregi bezrobotnego
Włocha. Po tym zdarzeniu armia Liechtensteinu została rozwiązana.
Jednym z najbardziej znanych
"wyczynów" amerykańskiego wojska w
Wietnamie jest
masakra w My Lai. Był to finał szerszej operacji, która odbywała się pod hasłem
"Wszystko, co nie jest martwe lub białe, jest Wietkongiem". Amerykanie nie radzili sobie z Wietkongiem, więc skupili swoje naloty na cywilach, którzy mieli wspierać Wietkong. W końcu wpadli do dwóch wiosek i wymordowali
od 350 do 500 niewinnych ludzi, po drodze torturując i gwałcąc. Ciekawostką jest to, jak amerykański wymiar sprawiedliwości
"rozprawił się" ze zbrodniarzami. Ukarano jednego człowieka, skazano go na
dożywocie, które za dwa dni zmieniono na całe
trzy i pół roku aresztu domowego.
Od
1962 do
1977 roku tajne hasło do odpalenia amerykańskiego arsenału nuklearnego wyglądało tak:
00000000.
Nie chodziło o to, że ludzie mogący wywołać nuklearną apokalipsę byli kretynami. Kod miał być wyjątkowo łatwy, by w wypadku wystrzelenia rakiet przez Sowietów prezydent nie pomylił się lub nie zapomniał kodu z powodu zdenerwowania.
Druga wojna pochłonęła życie nie tylko wielu ludzi, ale i mnóstwa zwierząt. Ogromy wkład w to mieli
Brytyjczycy, którzy dwukrotnie urządzili rzeź swoich pupili. Pierwszy raz tuż po wybuchu wojny. Organizacja
NARPAC (National Air Raid Precautions Animal Comittee) wydała ulotkę, w której radziła, by w razie zagrożenia wywieźć zwierzęta na wieś, a jeśli nie będzie to możliwe, trzeba je
"zniszczyć". Wkrótce za nimi podążyły media, strasząc niedoborami żywności. Wielu ludzi dało się namówić i oddało swoich pupili do uśpienia lub wzięło sprawy w swoje ręce. Oczywiście pojawiły się głosy rozsądku, ale kto takich słucha? Sytuacja powtórzyła się rok później, po pierwszym nalocie na
Londyn. Szacuje się, że w wyniku tych wydarzeń życie straciło
750 000 zwierzątek.
Dobrze znana jest historia chwilowego rozejmu na zachodnim froncie
I wojny światowej w czasie świąt Bożego Narodzenia
1914 roku. Żołnierze przestali strzelać, wyszli z okopów, wymienili się upominkami, wypalili wspólnie kilka fajek, zagrali mecz piłki nożnej, po czym wrócili do swoich zapchlonych okopów, by dalej się mordować. Mniej znanym faktem jest wynik meczu,
Niemcy pokonali
Brytyjczyków 3:2.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą